22.12.2007 :: 00:33
Stan euforii przechodzi w przygnebienie po uszy. Zawierzenie w nieufnosc. Smieszek w lezki. I na odwrot. I z powrotem. I w kolko. I jeszcze raz. Popieprzona ta psychika. I jestem szczesliwa. Ale nie moge o tym mowic. Bo to tak jak ubierac sie w plaszczyk od prady po wydaniu pierwszej dobrej ksiazki, ktora staje sie kasowym hitem. Lepiej sie wyglada na tle nieszczescia i wyciagnietej bluzy po starszej siostrze. Swieta. Kojarza mi sie z nieprzyjemnymi ograniczeniami. Kochanie gdzie idziesz? Na piwo ze znajomymi? Nie ma mowy! Zakupy niezrobione, prezenty niepopakowane, mieszkanie niesprzatniete, ciasta nieupieczone (...), znowu zostawisz mi to wszystko na glowie?! Tak mamusiu.