05.05.2006 :: 22:12
Zaczarowalam sie. Juz nie pamietam co wlasciwie sie stalo. Boze.. kiedy ludzie przestana ufac Bogu, ich religia stanie sie Teatr. Z Wielkiej Litery. Beda przychodzic do oltarza sceny by modlic sie laczyc z tym co niepojete glebsze bardziej doskonale. Nie nie nie tak bez tego patosu. Poprostu. Tak trzeba. Oblom-off. W pierwszym rzedzie. To dzialo sie naprawde. Oni tam dla nas dla mnie. A ja a my z nimi. Zaczarowani. Nie budz mnie nigdy wiecej. Dramatyczny caly przesiakniety. Pachnie. Sam ten zapach wprawia mnie w drzenie. Tyle wspomnien tyle pieknych wspomnien kazdy schodek szepcze sciany lasza sie do nog. I te twarze.. ludzie sa tam inni lepsi piekniejsi. Prawdziwi. Totus. Czlowiek calkowity. Taki zyc nie moze. Tylko polowki cwiartki osemki szesnastki. Moglabym sie zwinac w klebek pod stolem i chlonac przez skore. Tak juz zostac. Tam juz zostac. I on sie tak usmiechnal. Oni. Ale on do mnie wlasnie do mnie prawda? Co z tego ze reflektory. Co z tego on musial to czuc. Ja wiem. Jego oczy zmienione. Ich oczy. To jest teatr. To jest teatr a teatr jest po to Zeby wszystko bylo inne niz dotad Zeby isc do domu w zadziwieniu w zachwycie I juz zawsze odtad ksiezyc w misce widziec